Znakomity mecz Wisły Krakbet

Źródło: TS Wisła
Data publikacji: 1 lutego 2015

W meczu 13. kolejki Futsal Ekstraklasy, który z całą pewnością przejdzie do historii halowej piłki nożnej w Polsce, Wisła Krakbet Kraków, pomimo że do przerwy przegrywała 0:3, pokonała Pogoń Szczecin 10:6!

Na podstawie tego, co wydarzyło się dzisiaj w hali przy ul. Reymonta w Krakowie, można by napisać kilka doktoratów. I to nie tylko z techniki i taktyki gry w futsal. Z całą pewnością, po obejrzeniu meczu Wisły z Pogonią, o napisanie rozprawy naukowej mógłby się pokusić psycholog, socjolog, neurolog, o specjaliście od dreszczowców nie wspominając. Ale po kolei.

Zaczęło się jak u Hitchcocka. Pierwszy wstrząs w 29. sekundzie – Tubacki i 1:0 dla Pogoni. Kolejny w 2. minucie – Tubacki i Pogoń prowadzi już dwoma bramkami. Trener Kusia bierze czas. Niestety, wiślacy nie mogą przejąć inicjatywy. Dużo biegają, dają z siebie wszystko, jednak gra im się nie klei. A szczecinianie prezentują się doskonale. Świetnie bronią, dokładnie rozgrywają piłkę, stwarzają kolejne okazje. Ba, w 14. minucie strzelają trzeciego gola i nasza sytuacja staje się prawie beznadziejna. Tym bardziej, że w końcowych minutach pierwszej połowy symptomów na poprawę naszej gry trudno się doszukać. Syrenę oznajmującą przerwę przyjmujemy z niebywałą ulgą. Czy jednak uda nam się podnieść?

Tego, co trener Kusia powiedział swoim podopiecznym w przerwie, nie wiemy. Podobnie jak nie wiemy, do jakiej kategorii zakwalifikować początek drugiej części spotkania. No bo tak: 20. minuta 45. sekunda – Wojciechowski 1:3, 21. minuta 46. sekunda – Wojciechowski 2:3, 22. minuta 22. sekunda – Kubik 2:4, 22. minuta 51. sekunda – Zastawnik 3:4, 23. minuta 2. sekunda – Budniak 4:4. Niesamowite! Ekscytujące! Zapierające dech w piersiach! Ale jak się okaże nieco później, to dopiero preludium!

W 27. minucie wiślacy, którzy – jak się wydaje – opanowali sytuację, tracą piątego gola. Na szczęście dość szybko odrabiają straty. W 30. minucie atomowe uderzenie Kovala przełamuje ręce bramkarza gości i jest 5:5.

Gra się zaostrza. 32. minuta. Pater wylatuje z boiska i przez dwie minuty, które trwają niczym wieczność, gramy w osłabieniu. Ale co to dla nas! Nie dość, że heroiczna obrona jest perfekcyjna, to jeszcze sami omal nie strzelamy gola! Co za mecz!

36.minuta. Kubik fauluje Zastawnika w momencie, gdy ten wychodzi na czystą pozycję. Szczecinianin dostaje czerwoną kartkę, a ponieważ jest to szósty faul gości, wiślacy otrzymują przedłużony rzut karny.

Bierzemy regulaminową przerwę, podczas której zapada decyzja – wykonawcą karnego będzie Bondar, a strzelał będzie z miejsca popełnienia przewinienia, a nie z dziesiątego metra. Podbiega do piłki. Strzela. I nie ma gola! Bramkarz Pogoni Kubrak łapie piłkę. Czy aby jednak zbyt wcześnie nie zbliżył się do futbolówki na odległość mniejszą niż pięć metrów? Tak! A więc powtórka karnego. Bondar strzela. Mocno. Precyzyjnie. Między nogami golkipera gości. I jest! Wisła po raz pierwszy obejmuje prowadzenie.

Mija trzydzieści sekund. Pogoń atakuje prawą stroną. Koval fauluje, a że dzieje się to w naszym polu karnym, decyzja sędziów może być tylko jedna – rzut karny. Do piłki podchodzi Bugański i nie myli się. Znowu remis.

37. minuta. Marcin Czech przejmuje piłkę na naszej połowie. Idzie jak burza prawym skrzydłem. Strzela po ziemi w długi róg. Niezbyt mocno, ale precyzyjnie. Jest! 7:6. Goście wznawiają grę. Na naszej połowie piłkę przejmuje Bondar. Przechodzi w stylu Czecha sprzed dziesięciu sekund. Strzela też podobnie. A efekt? A efekt jest taki sam. Gol! 8:6. Koniec emocji? Gdzieżby tam.

38. minuta. Bondar niepotrzebnie fauluje na połowie gości. Przedłużony karny. Shamotii strzela. Mocno. Po ziemi. Tuż przy lewym słupku. I co? I Dworzecki kapitalnie broni nogą. Ten mecz musimy już wygrać. A skoro tak, to może dwucyfrowo?

Półtorej minuty do końca. Bondar przejmuje piłkę tuż za połową boiska. Strzela jak z armaty. 9:6! Szczecinianie sprawiają wrażenie nieco zamroczonych. Dalej grają z lotnym bramkarzem. Tracą jednak piłkę w naszym polu karnym. Koval przymierza. Uderza. Piłka leci przez całe boisko i nieuchronnie trzepocze w siatce bramki gości. Po raz dziesiąty. A po minucie i dziesięciu sekundach wybrzmiewa końcowa syrena. Tak! To się dzieje naprawdę! Wygrywamy 10:6! Wielki mecz. Wielkie emocje. Wielka Wisła.

Wisła Krakbet Kraków – Pogoń ’04 Szczecin 10:6 (0:3)