Wiślaczki z awansem do ćwierćfinału
Koszykarki Wisły CANPACK Kraków odniosły drugie zwycięstwo nad drużyną z Gdańska w...
Koszykarze Wisły zostają w II lidze.
Oto podsumowanie sezonu, którego na stronie wawelskiesmoki.pl dokonał trener Piotr Piecuch.
Jeszcze dwa mecze pozostały do rozegrania w ramach walki o utrzymanie w Grupie C drugiej ligi, jednak drużyna Wisły już w środę(23.03) zwycięstwem nad zespołem MOSiR-u Cieszyn zapewniła sobie pozostanie w lidze już teraz. Stare porzekadło mówi, że najtrudniejszy jest pierwszy krok a w sporcie często bywa tak, że tym najtrudniejszym bywa krok ostatni. Tak też się stało w środowy przedświąteczny wieczór kiedy ponownie po dwóch dniach przerwy stanęły naprzeciw siebie zespoły z Krakowa i Cieszyna. Niemający nic do stracenia goście bardzo dobrze weszli w zawody grając konsekwentnie a przede wszystkim bardzo skutecznie, dodatkowo pomagali im w tym gospodarze słabo broniąc i pozwalając oddawać rzuty przeciwnikowi z czystych pozycji. Pomimo tego mecz był wyrównany, bo Wiślacy grali dobrze w ataku i do przerwy remis 49:49. Druga część zawodów zgoła odmienna. Wisła zaczęła bronić dużo agresywniej, na całym boisku i dało to od razu natychmiastowy efekt, bo to właśnie gospodarze osiągnęli kilku punktową, ale stale utrzymującą się przewagę, którą pomimo bardzo ambitnej postawy chłopaków z Cieszyna udało się zachować do końca meczu.
Wypada nam tylko z tego miejsca razem z trenerem Bilińskim szczerze pogratulować chłopakom tego, co zrobili odkąd objęliśmy zespół. Na przestrzeni tych niecałych trzech miesięcy dokonali rzeczy wydawało się nierealnej a do tego wydarzyło się w zespole kilka ważnych rzeczy, dzięki którym dziś możemy się cieszyć i świętować. Ja wymienię w tym miejscu trzy według mnie najważniejsze. Po pierwsze mocna solidna praca na treningach. Po drugie przełamanie niemocy w meczach wyjazdowych i walka przez czterdzieści minut, niezależnie od tego jak toczyły się zawody. I wreszcie to, co zawsze podkreślam jest najważniejsze. Zbudowali sobie chłopcy fajną atmosferę a to w sportach zespołowych jest kluczowym i chyba najważniejszym warunkiem tego, żeby myśleć o sukcesie. To były piękne trzy miesiące super przygody pod tytułem – Koszykówka. Ta drużyna i to, czego dokonała jest świetnym przykładem dla młodszych adeptów basketu a także dla tych, którym się czasem wydaje, że już nie ma wyjścia z trudnych sytuacji. Wiara, praca, przyjaźń, walka, wzajemne wsparcie, potrafią dokonać rzeczy niezwykłych, właśnie takich, jakich dokonali moi i trenera Przemka podopieczni. Dlatego, pomimo, że jeszcze nie zakończyliśmy zmagań ligowych to w ten przedświąteczny czas pozwolę sobie na subiektywną ocenę każdego z nich
Krzysztof Czajka (Czajnik) – kapitan zespołu – Krzysiek odkąd pamiętam był zawsze walczakiem i człowiekiem, który z każdym potrafił znaleźć wspólny język. Ten sezon bardo pechowy, bo przyplątały się kontuzje, które ciągnęły się za nim długimi miesiącami, jednak, jeśli tylko zdrowie dopisywało natychmiast zjawiał się na sali i bardzo solidnie pracował dla drużyny. Nie pokazał wszystkich swoich walorów, ale jestem pewny, że po okresie rehabilitacji i porządnie przepracowanym okresie przygotowawczym będzie znowu mocnym punktem drużyny.
Kamil Kamecki (Kamyk) – oj, co ja się nasłuchałem o tym naszym Kamyku. Bez wątpienia facet z “charakterem”, ale za basket dałby się pokroić i ja takich ludzi bardzo cenię. Lubi gadać, a jak wpadnie w trans to już nic nie jest wstanie go zatrzymać, ale bez wątpienia swoim doświadczeniem oraz grą walnie przyczynił się do sukcesu i był jednym z jego głównych filarów. Widzę, że bardzo się stara pracować nad sobą a to ważne bo młodsi koledzy patrzą na niego i dobrze, bo to gość, który nie opuścił żadnego treningu odkąd jestem trenerem tego zespołu.
Jakub Żaczek (Żaku) – Wiślak pełną “gębą”, odkąd zaproponowałem mu treningi i grę w klubie, jest w nim ciągle. Tu śpi, je, uczy się a łeb ma chłopak taki, że pozazdrościć. Bardzo inteligentny, młody facet bez żadnych nałogów, może i powinien stanowić świetny wzór dla młodszych kolegów i dla wszystkich pozostałych ludzi. W styczniu kiedy objęliśmy drużynę – wrak zawodnika. Ale z każdym tygodniem dzięki ciężkiej pracy grał coraz lepiej a ostatnie sześć siedem meczy to po prostu gra a la “profesor”. Bez wątpienia jeden z liderów drużyny i gracz, wokół którego chciałbym zbudować ekipę na przyszły sezon.
Rafał Zgłobicki (Zgłobi) – Zgłobi, Zgłobi, Ty ciągle jeszcze nie znasz swoich możliwości – tak w skrócie można podsumować grę Rafała. Facet o świetnych warunkach i predyspozycjach koszykarskich. Mecze bardzo dobre (tak jak wczorajszy), średnie i słabe, choć tych ostatnich było najmniej. Bez wątpienia jeden z filarów zespołu, musi popracować nad swoim mentolem, bo zbyt szybko po nieudanych zagraniach “gotuje się” i przestaje w siebie wierzyć. Ostatnie mecze pokazują jednak, że i na tym polu widać duży postęp a jeśli mu się uda pokonać tę barierę w bardzo niedługim czasie będzie zawodnikiem “pełną gębą”.
Mateusz Piotrowski (Pietrek) – baaardzo pozytywna postać. Dobry duch zespołu i walczak, który niejednokrotnie dawał pozytywny impuls i drużyna wracała na właściwe ścieżki. Ostatnio popadł w miłość, czego mu szczerze wszyscy gratulujemy , co poniektórzy i zazdroszczą a ja w przypływie depresji pomeczowej chciałem wyrzucić, ale to pewnie właśnie z zazdrości hahaha. Jeśli tylko wyrazi ochotę na dalszą grę to i my trenerzy i chłopaki na pewno bardzo się z tego faktu ucieszymy.
Sebastian Dąbek (Seba) – raczej przesądzone już jest, że był to ostatni jego sezon w barwach Wisły. Pamiętam, jak zaczynał u mnie – mały, słaby, wątły ale od początku krnąbrny i niesamowicie pracowity. Pomimo tego, że przez kilka lat był zawsze w cieniu Artka Włodarczyka, zaciskał zęby i postanowił wszystkim udowodnić, że będzie grał w basket i będzie to robić dobrze. Tytan pracy, który całe przedpołudnia siedzi na hali i szlifuje technikę indywidualną. Myślę, że nikt z kolegów się nie obrazi, jeśli stwierdzę z całą odpowiedzialnością, że bez Seby nie dalibyśmy rady. Podstawowa i tak naprawdę jedyna jedynka w drużynie, choć ma trudny charakter, potrafi słuchać i wyciągać wnioski. To chyba dobre miejsce i czas żeby powiedzieć w imieniu swoim i wszystkich tych, którzy z Sebastianem grali i współpracowali. Dziękujemy Seba za te wszystkie lata i to co zrobiłeś dla drużyn, w których grałeś oraz dla klubu, który wiernie reprezentowałeś. Życzymy powodzenia w dalszej karierze i wszyscy będziemy mocno trzymać kciuki. Dasz radę – wiem to na pewno.
Jakub Natkaniec (Waldek) – as w rękawie trenera Piecucha. “Ciężarowiec” jak to ktoś złośliwie określił Waldka okazał się “małym Wołodyjowskim”, który dostał szansę i ją wykorzystał. Bez wątpienia bardzo ważny element mojej układanki i chłopak, który zaliczył bardzo dobre trzy miesiące występów na drugoligowych parkietach. Potrafi dobrze bronić i przynosił bardzo ważne punkty często w kluczowych momentach meczów. Żeby jednak sodówka do głowy nie uderzyła już teraz razem z trenerem Bilińskim zapowiadamy, że po maturze czeka go ciężka praca nad elementami, które jeszcze musi poprawić.
Wojciech Gorgoń – pierwszy wchodzący z ławki, ale za to, jaki!?. Kolejny kluczowy zawodnik zespołu, świetny charakter, super praca i bardzo duża inteligencja boiskowa. Wie, kiedy i co trzeba zrobić podczas zawodów, jedyne, co mogę, jako trener mu zarzucić to, że jest na parkiecie za mało bezczelny, ale chłopaki i szkoleniowcy bardzo sobie Wojtka cenią, bo wszystko, co robi, robi dla zespołu a tacy zawodnicy są bezcenni. Nie wyobrażam sobie, żeby nie został z nami na kolejny rok.
Paweł Murza (Murzi) – wiecznie uśmiechnięty przystojniaczek, który skradł serce niejednej kobiecie będąc tego zupełnie nieświadomy. Są tacy zawodnicy, którzy może nie zaliczają zbyt wielu minut na parkiecie a jeśli już na nim są to kibice oglądający zawody mówią – solidny, ale bez szału. A ja właśnie takich najbardziej cenię. Wiem, że zawsze daje z siebie tyle na ile go w danym momencie stać i Paweł właśnie taki jest. Murzi ma jeszcze jedną bardzo ważną cechę, jest chłopakiem, który buduje super atmosferę w drużynie i pomimo, że grał u mnie niewiele minut, stawiam Go na równi z pozostałymi podstawowymi graczami ekipy.
Michał Ejiofor (Majkel) – widziałem po wczorajszym meczu te serduszka od dziewczyny na fejsie, ale nie jestem zdziwiony. Tak jak Murzy uśmiech i amerykański luz to jego sztandarowe cechy. Dołączył do ekipy pod koniec stycznia i tak naprawdę nie pokazał wszystkich swoich możliwości. Ma ten chłopak coś w sobie i jeśli tylko będzie chciał dalej u nas trenować i grać to jestem jak najbardziej, za, ale warunkiem jest porządnie przepracowany okres po sezonie oraz przygotowania do następnego.
Jakub Miszkurka (Miszkur) – wzór pracowitości i solidności. Kolejny maturzysta, który dostał szansę i ją wykorzystał. Bez wątpienia to przyszłość drużyny i przewiduję w następnym sezonie, że będzie jej jednym z podstawowych zawodników. Słucha wskazówek, bardzo dobrze pracuje i czyni stałe postępy. Oby tak dalej Miszkur!
Olaf Bloda – kolejny luzak w ekipie a uśmiech to jego znak firmowy. Po trudnych początkach naszej współpracy chyba w końcu zrozumiał, że musi zabrać się do porządnej roboty, jeśli chce dostawać minuty i robi to. Jeszcze czasem go nosi żeby sobie zrobić trik a la NBA, ale widzę w tym chłopaku potencjał. Jeden warunek- bardzo ciężka praca
Dawid Cepuchowicz (Cepuch) – tytan pracy i solidności. Podziwiam tego gościa za to jak pracuje i jak wielką pasja dla niego jest koszykówka. Specjalista od rzutów trzypunktowych i agresywnej obrony i do tej zadaniowej roli przewiduję jego miejsce w zespole na przyszły rok.
Michał Chrabota (Misiek)- koszykarski talent czystej wody. Reprezentant Polski i bardzo dobry strzelec boryka się jednak przez cały sezon z uciążliwą kontuzją pleców. Razem z rodzicami postanowiliśmy dać mu czas na pełną rehabilitację, ale nie wyobrażam sobie zespołu w przyszłym sezonie właśnie bez Michała.
Jan Rerak – sytuacja identyczna jak u Michała Chraboty. Musi zrobić porządek ze zdrowiem (stawy skokowe) i wrócić jak najszybciej z powrotem do treningów. Prawie dwumetrowy rozgrywający to rzadkość na parkietach. Musi jednak postawić wszystko na jedną kartę – ciężka harówka i słuchanie uwag trenerów. Żadne poza boiskowe rzeczy nie mogą przeszkadzać mu w tym, aby znowu grac tak jak potrafi – a potrafi naprawdę bardzo dobrze
Mateusz Szlachetka, Damian Dyrda – dwaj chłopcy z Korony Kraków jeszcze w juniorzy bez wątpienia też dołożyli cegiełkę do końcowego sukcesu drużyny. Mateusz ma zadatki na naprawdę dobrej klasy rozgrywającego a Damian to niesamowity walczak. Chętnie widziałbym obu tych chłopców w przyszłym sezonie u siebie, ale pewnie pierwszeństwo będzie miał walczący o awans do drugiej ligi zespół Politechniki Kraków.
KIBICE, – co, jak co ale kibiców mamy wspaniałych. Szczególnie bardzo to czuliśmy wszyscy podczas wyjazdów. Tuż przed meczem wpadała zawsze stała ekipa zaopatrzona w akcesoria prawdziwego kibica i gorąco dopingowała chłopaków przez całe zawody. Także u siebie czuliśmy wsparcie nawet wtedy, kiedy przydarzały się porażki. Ale prawdziwy kibic jest przecież z drużyną na dobre i złe i takich właśnie mieliśmy szczęście mieć. Dziękujemy wszystkim rodzicom, bo to oni właśnie byli naszymi najwierniejszymi fanami, dziękujemy Panu Waldkowi, który zaraz po meczu wrzucał zdjęcia i wyniki na fejsa i stronę Wawelskich Smoków, dziękujemy wszystkim tym, którzy w nas wierzyli i trzymali za chłopaków kciuki.
Pracownicy klubu- tu też otrzymaliśmy wsparcie i pomoc. Podziękowania kieruję do Pana Roberta Szymańskiego wice prezesa klubu, Pana Łukasza Kwaśniewskiego dyrektora klubu, trenera Szymona Czepca oraz Mareczka – człowieka od wszystkiego. To, co chcieliśmy i potrzebowaliśmy zostało zawsze załatwione i zrobione. Teraz usiądziemy i zastanowimy się wspólnie, co zrobić, żeby ten zespół był dalej a musimy zrobić wszystko, żeby stworzyć dla tej drużyny optymalne warunki do dalszego funkcjonowania i rozwoju. Zasługują na to!
Trener Przemysław Biliński – mój asystent i trener grup młodzieżowych. Jeszcze niedawno biegał po drugoligowych parkietach i swoje doświadczenie i wiedzę przekazywał chłopakom podczas treningów i meczów. Bez wątpienia w bardzo znaczący sposób przyczynił się do tego, że zespół grał lepiej a szczególnie gracze podkoszowi. Dobrze nam się współpracuje razem i mam nadzieje, że będzie tak dalej. Bardzo dziękuję Przemku.
Trener Maciej Giza – gość od przygotowania kondycyjnego i wszystkiego z tym związanego, niesamowicie ambitny, cały czas dokształcający się, tytan pracy, bardzo wymagający, pracuje z wszystkimi grupami.
Trener Łukasz Kasperzec – Łukasz przekazał mi dobrze przygotowany zespół i pamiętajmy wszyscy, że włożył w tych chłopaków mnóstwo pracy i poświęcenia wygrywając wiele meczów a w ubiegłym sezonie walczył w play off. Taki niestety jest nasz zawód, są momenty dobre i złe, jest czas, że potrzeba zmian i każdy z nas trenerów musi się z tym liczyć. Mój tez kiedyś się skończy. Dziękuję Łukasz.
Kończąc podsumowanie tego, co zdarzyło się w tym sezonie życzę wszystkim Spokojnych Radosnych i Rodzinnych Świąt Wielkanocnych
Piotr Piecuch.