O wolę życia

Źródło: TS Wisła
Data publikacji: 22 października 2019

Koniec wakacji 1939 roku był bardzo nerwowym czasem dla wielu Krakowian. Wojna zbliżała się wielkimi krokami… Gwałtownie wzrastała liczba nowożeńców, ludzie zaczęli tłumnie odwiedzać kościoły i konfesjonały, mimo okresu wakacyjnego na nabożeństwach można było odnotować tłumy wiernych. Dodatkowo mieszkańcy miasta gremialnie sprawdzali horoskopy, udawali się do wróżek i jasnowidzów, co więcej wymieniano się opiniami na temat tychże osób, które miały posiadać umiejętność przewidywania przyszłości. Niebezpieczeństwo wisiało w powietrzu…

„Mieszkańcy miasta rzeczywiście mieli powody do niepokoju, zwłaszcza w ostatnich tygodniach lata, kiedy wojna wydawała się coraz bardziej nieuchronna. Jedynie sprawa daty pozostawała ciągle otwarta. Wielu krakowian martwiło też położenie geograficzne miasta, leżącego blisko Rzeszy, faktycznie w strefie przygranicznej. Od zachodnich rogatek Krakowa do granicy polsko-niemieckiej było mniej niż 100 km i niewiele więcej do granicy południowej ze Słowacją, nowym sojusznikiem Hitlera.” – możemy przeczytać w książce „Okupacyjny Kraków” autorstwa Andrzeja Chwalby- profesora nauk humanistycznych, historyka, wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wojna wisiała na włosku, jak napisał w swoich wspomnieniach Wincenty Bogdanowski- prawnik, działacz społeczny.

Zanim jednak wybuchła wojna życie w Krakowie toczyło się mimo wszystko normalnie. Jedną z rozrywek był oczywiście futbol, a szczególną satysfakcję sprawiali swoim kibicom piłkarze Wisły. Młody zespół złożony głównie z mistrzów Polski juniorów z lat 1936 i 1937 miał przełamać hegemonią Ruchu Hajduki Wielkie i odzyskać po jedenastu latach mistrzowski tytuł dla Wisły. W składzie tamtej drużyny był chociażby Mieczysław Gracz, który przez lata był najmłodszym strzelcem ligowej bramki w historii Białej Gwiazdy. Legendarnego piłkarza „prześcignął” dopiero w sierpniu tego roku Aleksander Buksa. Wisła traciła do liderującego Ruchu dwa punkty, w zanadrzu miała dwa mecze zaległe. Mistrzowska korona naprawdę mogła wrócić pod Wawel…

W niedzielę 3 września 1939 roku z miasta w kierunku znajdujących się w jego okolicach pozycji frontowych wyruszały kolejne oddziały. Nikt już nie pamiętał o mających się odbyć tego dnia odwołanych Derbach. Trwała wojna, a jak już napisano nieco wcześniej lokalizacja Krakowa nie należała do najlepszych. Z miasta wyjechało też sporo urzędników, w tym komisaryczny prezydent Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa Bolesław Czuchajowski. W poniedziałek 4 września wieczorem zwołano posiedzenie Rady Miejskiej i pozostali w mieście radni wybrali na prezydenta Stanisława Klimeckiego- adwokata, który służył w Legionach Piłsudskiego. Wiceprezydentem został wspomniany już wcześniej w tekście Wincenty Bogdanowski. Obydwaj Panowie wraz ze swoimi współpracownikami mieli zapanować nad rozprzestrzeniającym się chaosem. Dwa dni później Kraków był już jednak w rękach niemieckich. Wehrmacht, a konkretnie oddziały z VIII i XVII Korpusu generałów Ernsta Buscha i Wernera Kienitza pierwszy raz ujrzano nad ranem we środę 6 września. Rozpoczęła się okupacja. 12 października 1939 roku, a więc już po zakończeniu działań wojennych powołano do życia Generalnie Gubernatorstwo ze stolicą w Krakowie. Nastał prawdziwie mroczny czas dla Polski…

W tym czasie wielu piłkarzy Wisły, którzy jeszcze w sierpniu za swój największy cel stawiało sobie mistrzostwo kraju wracało do Krakowa z wrześniowego frontu. Nikt przy zdrowych zmysłach nie liczył na to, że wróci do ligowej piłki, jednakże z futbolu także nie miał zamiaru rezygnować. Sprzęt sportowy Wisły, który znajdował się na stadionie zajętym przez Niemców nie wpadł w ich ręce dzięki Tadeuszowi Orzelskiemu- działaczowi Wisły pracującemu w Wodociągach Miejskich i późniejszemu członkowi ZWZ. To właśnie tam Pan Tadeusz ukrył koszulki, spodenki, buty i cały wiślacki dorobek, który znajdował się na stadionie.

Pomimo tej tragicznej sytuacji w jakiej znaleźli się w tamtym czasie wszyscy Polacy, nadal wykazywano ogromną chęć do gry w piłkę. Uprawianie sportu było szalenie ważne, głównie z powodów społecznych. Chodziło o podtrzymanie woli życia narodu, mecze stawały się okazją do spotkań nie tylko towarzyskich, ale i swego rodzaju manifestacją oporu.

Pierwsze spotkanie w okupacyjnym Krakowie odbyło się w niedzielę 22 października 1939 roku- na Bronowicach Małych doszło do pojedynku między Wisły a drużyną Krowodrzy. Biała Gwiazda wygrała to spotkanie 3-1, a bramki zdobyli Władysław Giergiel, Franciszek Hausner i Wiktor Cholewa. Dla Krowodrzy jedyne trafienie tego dnia zaliczył Wrona. Mecz ten pokazał organizatorom jak ważna jest organizacja tego typu imprez w Krakowie. Już w następnym roku odbyły się pierwsze Konspiracyjne Mistrzostwa Krakowa, które wygrała Wisła.

Podczas sześciu lat okupacji wielu ludzi związanych z Wisłą walczyło o niepodległość Polski. Wielu przypłaciło to życiem jak chociażby Antoni Łyko, który zakończył grę dla Białej Gwiazdy w 1938 roku. Zdobywca jedynej zwycięskiej bramki w meczu jubileuszowym z Chelsea na 30-lecie klubu zginął rozstrzelany w Auschwitz 3 lipca 1941 roku. 18 czerwca 1942 roku w oświęcimskim piekle zabito uczestnika meczu na Bronowicach Władysława Szumilasa, którego w 1941 roku za konspiracyjną działalność aresztowało Gestapo. 20 października 1943 roku samobójstwo popełnił Aleksander Pychowski. Mistrz Polski z 1927 i 1928 roku bardzo aktywnie działał w podziemiu i kiedy SS-mani otoczyli kamienicę przy ulicy Filareckiej w której mieszkał zdecydował się odebrać sobie życie obawiając się bestialskich tortur po aresztowaniu. Jak czas pokazał nie chodziło wtedy o niego…

W piłkę grano w Krakowie do 1945 roku. Futbol podtrzymywał mieszkańców miasta na duchu, dostarczał także po prostu zwyczajnej rozrywki w czasach grozy i zagłady. Los chciał że piłkarscy Kolumbowie z Reymonta najlepsze lata swojej kariery spędzili na grze w konspiracyjnych meczach. Jurowicz, Gracz, Giergiel po wojnie doprowadzili w końcu Wisłę do mistrzowskiego tytułu. Nigdy nie narzekali na to, że ich kariera potoczył się w ten czy inny niezależny od nich sposób. Jak gdyby doskonale wiedzieli, że dzięki ich grze za okupacji innym po prostu chciało się żyć…