Niespodziewanie trudny mecz

Źródło: TS Wisła
Data publikacji: 12 marca 2019

Są takie mecze, które zapadają na długo w pamięć, są takie, które dla piłkarzy i kibiców już na zawsze zostaną koszmarem, albo pięknym snem. Są takie, na których wspomnienie aż do teraz bolą zęby. A są też takie, które odbywają się niespodziewanie. Dzisiaj przypomnimy sobie właśnie tego typu mecz.

Na początki 2005 roku polska ekstraklasa znalazła pierwszego w swojej historii sponsora tytularnego. Sponsorem tym został operator telefonii komórkowej Idea (dzisiaj Orange), a liga przyjęła nazwę Idea Ekstraklasa. Jednak cztery najbogatsze wówczas kluby nie zgadzały się na warunki zarówno ze strony sponsorów jak i osób zarządzających ligą. W związku z tym grupa G4 (tak określano wtedy ligową elitę nawiązując do G14 europejskiej piłki) w skład której wchodziła Wisła, Legia, Groclin i Amica nie przyjęły umowy z Ideą. W wypadku Białej Gwiazdy było to o tyle oczywiste, że nie mogła reklamować konkurencyjnej do Ery sieci. A to właśnie Era była wtedy sponsorem Wisły. Legia i Groclin nie wystąpiły w reklamie Idei na koszulkach w pierwszym meczu, potem wszystko wróciło do normy. No powiedzmy do normy…

W weekend 11-13 marca miała odbyć się czternasta kolejka już wtedy Idea Ekstraklasy. Spóźniony atak zimy zaskoczył jednak nie tylko drogowców, ale i ligowych działaczy. Biała Gwiazda miała w tamtym terminie udać się do Łęcznej, aby rozegrać spotkanie z miejscowym Górnikiem. Jednak w tą podróż się nie wybrała. Niemal wszystkie stadiony były nieprzygotowane do gry. We wspomniany wcześniej weekend na zaledwie trzech gotowych boiskach odbyły się spotkania i to do tego dwóch kolejek. W piątek 11 marca Legia ograła przy Łazienkowskiej Pogoń 3-0, a w niedzielę 13 marca Groclin rozbił 5-0 Polonię Warszawa prowadzoną wówczas przez Marka Motykę. W sobotę 12 marca postanowiono rozegrać w Krakowie mecz szesnastej kolejki. Wisła miała zmierzyć się z GKS-em Katowice. O rozegraniu tego pojedynku w Krakowie dowiedziano się na początku tygodnia poprzedzającego spotkanie.

Piłkarze krakowskiej Wisły zakończyli rundę jesienną sezonu 2004/2005 na pierwszym miejscu w tabeli z dorobkiem 35 punktów. Na trzynaście spotkań podopieczni Henryka Kasperczaka zwyciężyli jedenastokrotnie, a stosunek bramek zdobytych do straconych wynosił 44-8. Bezwzględna dominacja w lidze nie przełożyła się jednak na wyniki w europejskich pucharach, w których Wisła odpadła z Dinamo Tbilisi. Bogusław Cupiał podjął decyzję o zdymisjonowaniu Kasperczaka i zastąpieniu go Wernerem Liczką, który trenował jesienią 2004 roku Górnika Zabrze, a także w sezonie 2001/2002 wprowadził do eliminacji Pucharu UEFA warszawską Polonię. Nominacja ta wywołała spore zamieszanie w krakowskim klubie. „Henry” doprowadził wszak Białą Gwiazdę do dwóch mistrzostw Polski, dwa razy zdobył krajowy puchar, a także zaliczył kapitalne występy na scenie europejskiej w sezonie 2002/2003. Co więcej zbudował on zespół, który de facto stanowił trzon ówczesnej reprezentacji Polski, a na krajowym podwórku zdecydowanie przeważał nad wszystkimi konkurentami. W klubie zmieniła się nie tylko osoba trenera, ale także prezes, którym został zastępujący Tadeusza Czerwińskiego Janusz Basałaj. To właśnie za sprawą decyzji tego ostatniego wytransferowano do Trabzonsporu Mirosława Szymkowiaka. „Szymek” po dymisji Kasperczaka udzielił wywiadu dla Przeglądu Sportowego, w którym powiedział, że „sprawy w Wiśle idą w złym kierunku”. Za wspomnianą wypowiedź otrzymał od Basałaja karę w wysokości 20 tysięcy euro, a kiedy pojawiła się tylko oferta znad Bosforu włodarze Wisły klepnęli ją bez zastanowienia. Z zawodników występujących w podstawowej jedenastce szeregi klubu z Reymonta opuścił także Damian Gorawski, który udał się do FK Moskwa. Do zespołu Białej Gwiazdy trafili jednak wtedy piłkarze, którzy odcisnęli piętno na historii Wisły. Tymi zawodnikami byli Radosław Sobolewski i Jakub Błaszczykowski.

Jak już wspomniano kilka linijek wyżej Wisła o meczu z GKS-em Katowice dowiedziała się na dosłownie kilka dni przed jego rozpoczęciem. GKS był najsłabszym zespołem ligowej tabeli, dodatkowo z wypożyczenia na Bukową wrócił do Wisły Paweł Brożek, który jesienią był jednym z lepszych zawodników katowickiego zespołu. Z wiślackich akcentów w drużynie GKS-u, którą wiosną 2005 roku prowadził Jan Furtok zagrał Ryszard Czerwiec. Początek spotkania wyznaczono na sobotę 12 marca na godzinę 18:00.

Biała Gwiazda wybiegła na to spotkanie w ustawieniu 1-4-4-2. W bramce Radosław Majdan, w obronie od prawej Marcin Baszczyński, Tomasz Kłos, Arkadiusz Głowacki, Nikola Mijajlovic. W pomocy Vlastimil Vidliczka, Radosław Sobolewski, Mauro Cantoro, Marek Zieńczuk. Atak tworzyli Maciej Żurawski z Tomaszem Frankowskim. Małą „awarię” związaną z inauguracją ekstraklasy skomentowali także wiślaccy ultrasi. Ultra Wisła przygotowała sektorówkę stylizowaną na widok ekranu po błędzie systemu Windows, a także transparent z napisem „Ultra Explorer Error”. Kto pamięta tamte czasy w polskim futbolu, a z pewnością jego organizację ten przyzna, że była to oprawa trafiona w punkt. Wiślacy zaczęli tamto spotkanie od ataków na bramkę Mateusza Sławika. W 10 minucie centra Marcina Baszczyńskiego powędrowała na głowę Tomasza Frankowskiego, ten jednak pomylił się niewiele. Dwie minuty później gola zdobył Marek Zieńczuk. Zobaczcie zresztą sami. Mecz komentowali Jacek Laskowski i… Michał Probierz.

https://www.youtube.com/watch?v=Du7LazuYQzM

W pierwszej połowie swoich szans próbował Frankowski i Cantoro ale bezskutecznie. Wszyscy zgromadzeni na stadionie chyba zobaczyli, że ta Wisła znacznie różni się od Wisły Kasperczaka. Szczególnie było to widać po pupilu czeskiego szkoleniowca Vidliczce. Czech na początku drugiej połowy został zmieniony przez Pawła Brożka. „Broziu” z dychą na plechach i na prawej pomocy szarpał ile mógł, ale gola nie strzelił. Na trybunach dało się wyczuć niezadowolenie z powodu stylu gry i zbyt niskiego prowadzenia z ligowym outsiderem. Finalnie Wisła wygrała 1-0, a Radosław Sobolewski zaliczył pierwszy oficjalny mecz z Białą Gwiazdą na piersi. Styl drużyny prowadzonej przez czeskiego szkoleniowca nie przypadł do gustu ani większości kibiców, ani dziennikarzom. Tak było przez całą rundę. Jednak nie można zapomnieć, że ostatecznie na koniec sezonu 2004/2005 Wisła zdobyła dziesiąte w historii, a trzecie z rzędu mistrzostwo Polski. Swoje pierwsze kroki w profesjonalnej piłce przy Wernerze Liczce stawiał także Kuba Błaszczykowski, który został wówczas uznany odkryciem sezonu 2004/2005.