Wierność i charakter – czyli krótka historia Kuby Błaszczykowskiego.

Źródło: TS Wisła
Data publikacji: 18 grudnia 2015

 

14 grudnia swoje trzydzieste urodziny obchodził Jakub Błaszczykowski. Piłkarz, który chciał zostać Wiślakiem i Wiślak, który został bardzo dobrym piłkarzem.

 

W życiu bywa różnie. To oczywisty banał, ale są tacy, którzy zamiast się nim posługiwać i tłumaczyć wolą to życie złapać za twarz. Do takich osób z pewnością należy Kuba Błaszczykowski postać, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać.

O jego rodzinnej tragedii napisano już setki, a nawet tysiące zdań i nie jest to ani czas ani miejsce, aby jeszcze raz przytaczać tą historię. Wystarczy napisać, że mimo tragicznego początku piękny jest jej aktualny finał, który póki co rozgrywa się na boiskach słonecznej Italii.  Główny bohater tej opowieści z pewnością nigdy nie zapomniał tego co się stało, ale mimo blizn stanął na nogi i nie tylko walczy, ale i idzie do przodu każdego dnia. Historia jak z filmu, a to tylko opowieść o zwykłym chłopaku, który został niezwykłym piłkarzem i całe życie czuł się Wiślakiem.

Kiedy zdobywał z Borussią Dortmund swoje pierwsze mistrzostwo Niemiec, pod klubowym trykotem miał koszulkę Wierności, którą pokazał wszystkim podczas mistrzowskiej fety. To nie był jedyny raz, kiedy zakładał t-shirt z tym jak ważnym dla kibiców Wisły motywem z flagi. Zawsze idealną okazją do przypomnienia tego hasła były krakowskie derby, w których Kuba nigdy nie doznał porażki i zawsze był wyróżniającą się postacią. Jako człowiek, który poznał środowisko kibiców Wisły dobrze rozumiał, jak wiele słowa umieszczone na wspomnianej wcześniej czarnej fladze znaczą dla nas wszystkich. Wierność trójkolorowym barwom została mu zresztą do dziś. Jako piłkarz Wisły wykazywał się ogromnym charakterem, który oprócz jego umiejętności piłkarskich był zawsze znakiem firmowym trzydziestoletniego dziś reprezentanta Polski. To właśnie Błaszczykowski grał z pękniętą kością śródstopia w meczu z PAO, by później swą waleczność przypłacić ciężką kontuzją. Jednak nawet ten uraz nie przeszkodził mu zrobić wielkiej kariery.

Takich ludzi jak Kuba trzeba zwyczajnie szanować. Każdy kto chociaż zamienił z nim słowo wie jak bardzo jest przywiązany do Wisły, a słowa „Jeszcze tu wrócę” , które znalazły się na pożegnalnej koszulce z meczu  z ŁKS-em (ostatni mecz Kuby w maju 2007) nie są dla niego pustym sloganem.

Wisła wchodzi właśnie w rok jubileuszu 110-lecia. Pamiętajmy jako kibice zwłaszcza o takich ludziach jak Kuba, czy Radek Sobolewski. To oni tworzyli historię Wisły i zasłużyli na miano jej legendy.

 

Kuba. Spóźnione, ale najszczersze. Sto Lat!