Wiślacki weekend 14-16.03.2025
Ostrava Judo Cup start Kerim Ouerfelli Akademicki Mistrzostwa Polski w judo ...
W ostatnich dniach temat Wisły Kraków był z pewnością jednym z najczęściej poruszanych przez dziennikarzy w naszym kraju. Oprócz dyskusji na temat zmiany właścicielskiej nie zabrakło także informacji na temat możliwego powrotu do Krakowa Jakuba Błaszczykowskiego. Czekając na finalny obrót spraw i „Błaszcza” pod Wawelem, sięgnijmy pamięcią wstecz o ponad dwanaście lat i przypomnijmy sobie jeden z najlepszych występów Kuby w barwach Białej Gwiazdy.
Był 30 listopada 2006 roku. Wisła grała mecz w fazie grupowej Pucharu UEFA, a przeciwnikiem podopiecznych Dragomira Okuki (tak, to ten sam, który zdobył z Legią mistrzostwo Polski w 2002 roku) było szwajcarskie FC Basel. Spotkanie z drużyną z Bazylei było kluczowe dla losów serbskiego szkoleniowca, którego podopieczni od zwycięstwa w derbach ponad miesiąc wcześniej doznali czterech porażek i odpadli z Pucharu Polski. W lidze na koniec rundy jesiennej Wisła z fotelu lidera spadła na piątą lokatę i traciła do prowadzącego GKS-u Bełchatów pięć punktów. Ten ostatni zespół przerwał także Wiśle passę 73 meczów bez porażki na własnym boisku, wygrywając w Święto Niepodległości Anno Domini 2006 pod Wawelem 4-2. Gołym okiem widać więc, że był to mecz o sporym ciężarze gatunkowym dla zawodników Białej Gwiazdy, ale przede wszystkim dla ich szkoleniowca.
Na przedmeczowej konferencji Okuka tryskał humorem i zapewniał, że jego piłkarze zagrają dobry mecz. Na pytania krakowskich żurnalistów czy Wisła wygra nie potrafił odpowiedzieć, ale konsekwentnie powtarzał, że spodziewa się dobrej gry zawodników z Białą Gwiazdą na piersi.
Początek meczu wyznaczono na czwartek 30 listopada o godzinie 20:45. Wisła wybiegła na to spotkanie w ustawieniu 1-4-4-2. W bramce stanął wtedy Emilian Dolha. W obronie od prawej wystąpili Marcin Baszczyński, Dariusz Dudka, Cleber i Michael Thwaite. Pomoc tworzyli Jakub Błaszczykowski, Radosław Sobolewski, Jacob Burns i Marek Zieńczuk. W ataku zagrał z kolei „bliźniaczy duet” czyli bracia Piotr i Paweł Brożkowie.
O należytą oprawę spotkania zadbali wtedy także kibice Białej Gwiazdy. Ultra Wisła na wejście piłkarzy zaprezentowała oprawę z jasnym przekazem i hasłem „Gramy po to by zwyciężać” na transparencie.
Od pierwszych minut spotkania rzucił się na rywali Jakub Błaszczykowski. To po jego akcji piłka trafiła w boczną siatkę i to on nadawał ton ofensywnym poczynaniom swojego zespołu. Niestety dla Białej Gwiazdy pierwszego gola w dziewiątej minucie zdobyła Bazylea, a konkretnie Mladen Petrić. Po rzucie rożnym piłka spadła pod jego nogi i huknął on obok bezradnego w tamtym momencie Dolhy. Nie minęła jednak minuta i Wisła wyrównała. Przed linią pola karnego zwodem oszukał dwóch obrońców Błaszczykowski i zagrał prostopadłą piłkę do Pawła Brożka. Uderzenie z prawej nogi po ziemi zaskoczyło golkipera gości Craytona i mieliśmy po dziesięciu minutach remis. Pozostała część pierwszej połowy spotkania przebiegała przy nieznacznej przewadze Wisły. Kapitalnie zawody rozgrywał Kuba, a sporo „wiatru” robili bracia Brożkowie, którzy przypomnieli sobie czasy występów w juniorach, gdzie tworzyli bardzo skuteczny duet napastników. Tym razem ze skutecznością było nieco gorzej. Do przerwy mieliśmy więc remis.
Druga połowa zaczęła się od przewagi gości, ale bardzo dobrze między słupkami wiślackiej bramki spisywał się Dolha. W 65 minucie Okuka postanowił zmienić Piotra Brożka na Jeana Paulistę. Jak się okazało była to szalenie istotna dla losów meczu zmiana. W 71 minucie bowiem znów Błaszczykowski popisał się kapitalnym rajdem prawym skrzydłem, następnie wycofał do Paulisty właśnie, a Brazylijczyk uderzył wewnętrzną częścią stopy i przelobował bramkarza zespołu ze Szwajcarii. Dwanaście minut później o losach meczu przesądził duet Błaszczykowski-Paweł Brożek. Kuba przedarł się przez szeregi obrony FC Basel, a „Pawka” wbił piłkę do praktycznie pustej bramki.
Dzięki kapitalnym zawodom rozegranym przez Kubę Błaszczykowskiego i Pawła Brożka Wisła wskoczyła wtedy na trzecie miejsce w swojej grupie i o awansie miał zadecydować mecz w Rotterdamie z Feyenoordem. Kapitalna postawa w meczach na europejskiej arenie otworzyła także drogę kariery międzynarodowej Jakubowi Błaszczykowskiemu. Czyżby historia zataczała koło?