My tworzymy historię, inni muszą na nią czekać!

Źródło: TS Wisła
Data publikacji: 21 marca 2018

Wisła w tym sezonie ograła w wyjazdowych pojedynkach zarówno lokalną rywalkę, jak i warszawską Legię. Ostatni raz podobna sytuacja miała miejsce w 1961 roku w lidze grającej wtedy jeszcze systemem wiosna- jesień.

Początek lat sześćdziesiątych nie był najłatwiejszym czasem dla Białej Gwiazdy. Sezon 1960 krakowska drużyna zakończyła na ósmym miejscu mając zaledwie dwa punkty przewagi nad miejscem spadkowym, na którym znalazła się Gwardia Warszawa. Decyzją włodarzy Wisły nowym szkoleniowcem Wisły został Karel Finek. Ogromny mężczyzna, który w przeszłości był bramkarzem praskiej Slavii miał pomóc Wiśle w odzyskaniu należytej formy i powrotu do ligowej czołówki. Nikogo bowiem pod Wawelem nie satysfakcjonowało ósme miejsce z poprzedniego sezonu, nawet pomimo tego, że ówczesna Wisła nie była już Wisłą z czasów świetności chociażby Gracza, Giergiela i Jurowicza.

Czeski trener zaczął najgorzej jak mógł bo od porażki 19 marca 1961 roku w Bytomiu 0-3. Zwolniono go po siedmiu meczach, z których dwa wygrał, trzy przegrał i dwa zremisował. Co ciekawe Finek pożegnał się z Wisłą wysokim zwycięstwem z Polonią Bydgoszcz, jednak nawet wynik 4-0 uzyskany w tym meczu nie mógł uratować jego posady. Za sterami Białej Gwiazdy zasiadł po raz drugi w historii Mieczysław Gracz. Wspomniany wyżej wybitny piłkarz Wisły po raz kolejny zdecydował się pomóc swojemu ukochanemu klubowi. Jego ponowny debiut z pewnością nie można określić mianem udanego. 25 maja 1961 roku Wisła pojechała do Zabrza. Gracz chyba trochę przestraszył się faworyzowanych Zabrzan i postawił na taktykę defensywną. Górnik nie grał dobrze, ale indywidualne umiejętności akurat wtedy piłkarze Augustyna Dziwisza mieli większe. Dwa gole Ernesta Pohla i jeden Erwina Wilczka przesądziły sprawę. Wisła przegrał 0-3.

Porażka w Zabrzu była jednak koniecznym przetarciem dla podopiecznych popularnego „Messu”. Trzy dni po tym pojedynku udali się do Warszawy, by na Stadionie Wojska Polskiego zmierzyć się z Legią w klasyku ligowym. Szkoleniowiec Białej Gwiazdy zmienił na to spotkanie taktykę. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że posiada kapitalny tercet defensorów w postaci Fryderyka Monicy, Władysława Kawuli i Ryszarda Wójcika. Piłkarze ci prezentowali odpowiednie umiejętności, którym można było zaufać nawet w meczu z trzecią drużyną poprzedniego sezonu. Dzięki ich doświadczeniu i jakości piłkarskiej pozostali zawodnicy Białej Gwiazdy mogli z czystym sumieniem skupić się na poczynaniach ofensywnych. Taka postawa przyniosła efekt w postaci bramki w drugiej połowie. Józef Maniecki rozegrał piłkę z Ryszardem Wójcikiem, która trafiła do Ryszarda Miceusza. Ten jeszcze „oszukał” Horsta Mahseliego i skierował piłkę do bramki Stanisława Fołtyna. Stało się to w 74 minucie gry. Wspomniana wcześniej bardzo dobra gra defensywna pozwoliła uniknąć utraty bramki i Wisła ostatecznie wygrała przy Łazienkowskiej 1-0. Dwa tygodnie po meczu w Warszawie 11 czerwca 1961 roku w obecności 35 tysięcy widzów Wisła wygrała przy Reymonta derby 1-0. Autorem zwycięskiej bramki był Andrzej Sykta.

24 września Wisła postawiła kropkę nad i w kontekście kluczowych zwycięstw wyjazdowych. Biała Gwiazda udała się na drugą stronę Błoń, aby rozegrać kolejną Święta Wojnę. Wisła w przeciwieństwie do początku sezonu była w dobrej dyspozycji i to trójkolorowi piłkarze byli faworytami tego pojedynku. Sam mecz nie należał do najwybitniejszych widowisk jakie mogli ujrzeć kibice. W pierwszej połowie największe zagrożenie pod bramką gospodarzy powodowali Władysław Kawula i Marian Machowski. Ten pierwszy po stałych fragmentach gry, z kolei prawoskrzydłowy Białej Gwiazdy po indywidualnych akcjach. Z drugiej strony bramce Błażeja Karczewskiego najczęściej zagrażał Janusz Kowalik, ale golkiper ekipy z Reymonta był czujny i nie dał się zaskoczyć. Wreszcie w 44 minucie Marian Machowski wdarł się przebojem w pole karne i strzelił nie do obrony wykorzystując błąd Henryka Stroniarza. Wisła do przerwy prowadziła 1-0. Druga część meczu to mądra gra Wisły, która pozwoliła „wyszumieć się” rywalce jednocześnie cały czas kontrolując spotkanie i stwarzając zagrożenie po kontratakach. Ostatecznie derby zakończyły się zwycięstwem Wisły 1-0, a cały sezon Biała Gwiazda zakończyła na czwartej pozycji.

Aż 58 lat musieli czekać kibice, aby znowu przeżyć radość triumfu na boiskach obydwu odwiecznych rywali. Wspominając dawne czasy, nie zapominajmy, że historia piszę się właśnie teraz na naszych oczach. Do zobaczenia na meczu z Lechem!