O Smoku, który zjada Syrenkę

Źródło: TS Wisła
Data publikacji: 21 kwietnia 2018

Subiektywne podsumowanie historyczne meczów Wisły z Legią.
Mecze Wisły z Legią są traktowane jako klasyki polskiej ekstraklasy. Trudno sobie wyobrazić sezon bez tych elektryzujących kibiców pojedynków. Bardzo często to właśnie te mecze decydowały w końcowym rozrachunku o mistrzostwie Polski. Kibicom Wisły nie trzeba tłumaczyć czym są mecze z warszawską Legią, ale warto przypomnieć sobie kilka spotkań z bogatej historii krakowsko-warszawskich pojedynków.

Pierwszy pojedynek obydwu zespołów został rozegrany w stolicy 18 kwietnia 1927 roku. Był to premierowy sezon polskiej ligi, który jak wszyscy dobrze wiemy zakończył się mistrzostwem Polski dla zespołu Białej Gwiazdy. Wisła jeden z kroków do tytułu uczyniła właśnie w Warszawie, gdzie wygrała z Legią 4-1. Spotkanie rozegrano w Wielkanocny Poniedziałek i nie da się ukryć, że krakowska drużyna sprawiła gospodarzom prawdziwy śmigus- dyngus. Pierwszego gola dla Wisły zdobył w osiemnastej minucie meczu Stanisław Czulak. Legia wyrównała po dwóch minutach za sprawą Mariana Łańko, ale Biała Gwiazda już przed przerwą de facto zapewniła sobie zwycięstwo. Dwa gole Józefa Adamka w dwudziestej ósmej i trzydziestej ósmej minucie gry sprawiły, że po przerwie Wisła mogła spokojnie kontrolować mecz. W sześćdziesiątej ósmej minucie do siatki trafił Stanisław Wójcik, ustalając tym samym wynik spotkania. Co godne uwagi była to jedyna bramka tego piłkarza w naszych barwach, zresztą w całej karierze z Białą Gwiazdą na piersi wystąpił trzy razy.

Legia Warszawa w powszechnej opinii jest klubem, który w historii ligi „trząsł” nią niepodzielnie. Mało kto pamięta, że warszawski klub przed wojną nie stanowił wielkiej siły polskiej ekstraklasy, a nawet opuścił jej szeregi. Gwoździem do trumny był dla legionistów właśnie mecz z Wisłą Kraków. Spotkanie rozegrano na Stadionie Wojska Polskiego w Dzień Wszystkich Świętych Anno Domini 1936. Wisła w tamtym meczu miała o co grać-mistrzem Polski już wcześniej został Ruch Hajduki Wielkie, ale Biała Gwiazda chciała wskoczyć na drugie miejsce ligowego podium. Kluczowe było zwycięstwo Wisły w stolicy i porażka Warszawianki we Lwowie. Trójkolorowy zespół od razu rzucił się na rywala i szesnastu minutach prowadził już różnicą dwóch bramek. Najpierw w dziesiątej minucie gola zdobył Artur Woźniak, a w szesnastej piłkę do własnej siatki skierował Józef Kubera, grający w latach 1919-1925 w zespole Wisły. Legia mająca nóż na gardle po bramkach Klemensa Frankowskiego i Henryka Przeździeckiego doprowadziła do wyrównania w drugiej połowie, ale w siedemdziesiątej minucie mierzący metr siedemdziesiąt Władysław Szewczyk strzelił gola głową. Bramka ta zdegradowała Legię z ligi, a warszawski zespół wrócił do niej dopiero po wojnie czyli w 1948 roku (wtedy nastąpiła reaktywacja rozgrywek ligowych). Wspomniany wcześniej Szewczyk po tym meczu został okrzyknięty wielkim talentem przez krakowski dziennik sportowy „Raz, Dwa, Trzy”. Wróżono mu wielką karierę i zdobycie wielu trofeów, on jednak zdobył… twierdzę w Tobruku. To właśnie do Afryki i do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich rzuciły go wojenne losy.

8 września 1948 roku doszło do wyjątkowego meczu pomiędzy Wisłą a Legią. Spotkanie, które rozegrano przy Reymonta było najwyższym zwycięstwem Białej Gwiazdy w historii pojedynków między tymi zespołami, a także najwyższą porażką Legii w historii jej meczów w lidze polskiej. Osiem goli Legii wbiły „cudowne dzieci” Wisły, którym najlepsze lata zabrała okupacja. Hat-tricka w tym meczu ustrzelili Mieczysław Gracz i nazywany królem Kazimierza Józef Kohut. Do tego swoje trafienie dołożył Tadeusz Legutko, a samobójczego gola strzelił Józef Knys. Oto co po tym meczu napisał „Przegląd Sportowy”:
Legia zatonęła w Wiśle wywożąc z Krakowa pamiątkę 0:8!
Wisła – Legia 8:0 (3:0). W oczekiwaniu sensacji zawody Wisła – Legia zgromadziły ponad 8 tysięcy widzów. Sensacja istotnie nastąpiła. Takiego pogromu na boisku Wisły Legia jeszcze nie doświadczyła. Do przerwy nie zanosiło się jeszcze na tak wielką tragedię Legii. Drużyna stołeczna grała w polu zupełnie poprawnie, ale pod bramką atak zawodził strzałowo. Wisła natomiast strzelała z każdej nadarzającej się sytuacji, to też w 20 sek. po rozpoczęciu Kohut obgrywa Szczurka i Knysa i zdobywa bez większego wysiłku pierwszą bramkę dla Wisły. Na 2-gą bramkę przy zmiennych akcjach trzeba było czekać przeszło 20 minut. W 24 min. Kohut w przeboju zdobywa punkt, wpadając do bramki Legii. Autorem 3-ej bramki jest obrońca Knys, który po akcji Gracz – Kohut – Cisowski przejmuje piłkę i podaje ją tak nieszczęśliwie Skromnemu, że piłka przeskakuje bramkarza.
Druga połowa przynosi pogrom Legii. Po 4-ej bramce zdobytej w 2-ej minucie przez Gracza, Legia załamuje się kompletnie i traci zupełnie ochotę do walki, a ten karygodny brak ambicji jest przykrym mankamentem drużyny stołecznej. Wisła wykorzystuje ten moment i opanowuje zupełnie sytuację. – Ataki jak lawiny suną na bramkę gości przynosząc w efekcie 4-y dalsze bramki. Piątą Gracza z pięknego woleya w 24 min., szóstą Legutki w 27 min., siódmą Gracza zdobytą główką w 33 min., ósmą i ostatnią Kohuta z podania Cisowskiego w 40 min. Legii nie było danem zdobyć nawet honorowej bramki. Atak jej był bardzo anemiczny.
Wisła zasłużyła jako całość na superlatywy za niedzielną grę. Zagrała z sercem, ambitnie i ofiarnie. Trudno kogoś specjalnie wyróżnić, gdyż cała drużyna wspólnie wypracowała to sensacyjne zwycięstwo nad drużyną stołeczną.
W Legii tylko Waśko zasłużył na słowa pochwały. Grał do końca bardzo ambitnie i ofiarnie i tym wyróżniał się na tle zblazowanej i przereklamowanej drużyny warszawskiej, z którą zaczyna się dziać niedobrze. Szczurek tylko częściowo zadowalał, gdyż później stracił i on ochotę do gry, a kiedy zeszedł po kilku minutach z boiska, padły w tym czasie 2 dalsze bramki. Obrona słaba i niepewna. Skromny był przez cały czas w ogniu ataków zawodników Wisły i uchronił Legię od większej jeszcze porażki. Dużym błędem Legii było zupełne nieobstawienie tak groźnych strzelców jak Gracz i Kohut. Zawody poprowadził doskonale p. Przybysz z Bydgoszczy.

Taki mecz, jak opisywany powyżej póki co się nie powtórzył, ale kolejnym godnym odnotowania spotkaniem był pojedynek z 11 czerwca 1972 roku. To właśnie wtedy pod Wawelem pierwszy raz zabłysnęły światła jupiterów. Dwadzieścia pięć tysięcy kibiców mogło zobaczyć wyrównane spotkanie, w którym Wisła ostatecznie z Legią zremisowała. Bramkę dla Białej Gwiazdy zdobył Kazimierz Kmiecik w dwudziestej siódmej minucie meczu, a w sześćdziesiątej piątej wyrównał Tadeusz Nowak. Mało kto zdawał sobie wówczas sprawę z tego, że po murawie biega wielu piłkarzy, którzy w znaczący sposób wpłyną na wielkie sukcesy polskiego futbolu w latach następnych. W Wiśle mogliśmy zobaczyć Antoniego Szymanowskiego, Adama Musiała, Kazimierza Kmiecika czy Zdzisława Kapkę, w Legii z kolei grali Jan Tomaszewski, Lesław Ćmikiewicz, Kazimierz Deyna i wychowanek krakowskiej Garbarni Robert Gadocha.

Kiedy wchodzi się na loże VIP naszego stadionu możemy zobaczyć kilka wielkich fototapet. Na jednej z nich Tomasz Kulawik walczy z piłkarzami Legii Warszawa Sergiuszem Wiechowskim i Maciejem Murawskim. To zdjęcie pochodzi z meczu Wisły z Legią rozegranego 19 września 1998 roku. To wtedy odradzająca się Biała Gwiazda, która zmierzała po mistrzowski tytuł po dwudziestu jeden latach dokonała swego rodzaju „zmiany warty” w polskiej lidze. Legia została w Krakowie po prostu zdeklasowana. Pierwszego gola dla Wisły już w czwartej minucie zdobył Tomasz Frankowski. Legia odpowiedziała golem Bartosza Karwana szesnaście minut później, ale mimo remisu to Wisła ciągle w tym meczu zdecydowanie przeważała. Druga połowa wszystko „wyjaśniła”. Biała Gwiazda zdobyła trzy bramki, Legia ani żadnej. Trafienia Grzegorza Nicińskiego z czterdziestej szóstej minuty, Grzegorza Kaliciaka (kapitalnie wykonany rzut wolny w sześćdziesiątej dziewiątej minucie) i gol Daniela Dubickiego z minuty siedemdziesiątej szóstej pogrążyły strzegącego legijnej bramki Grzegorza Szamotulskiego i jego kolegów. Wisła warszawiaków po prostu zdeklasowała i na koniec sezonu 1998/1999 mogła cieszyć się z mistrzostwa Polski.

Kolejny tytuł dla Wisły fetowano już przy Łazienkowskiej. 9 czerwca 2001 roku Wisła przyjechała do Warszawy po serii trzech porażek z rzędu. Wielu obawiało się końcowego rezultatu tego spotkania, jednak podopieczni stawiającego wtedy pierwsze kroki w trenerskiej karierze Adama Nawałki już po jedenastu minutach prowadzili 1-0. Szarżę Grzegorza Patera w polu karnym faulem przerwał Maciej Murawski, a rzut karny na gola zamienił Maciej Żurawski. Wisła spokojnie kontrolowała przebieg boiskowych wydarzeń, a dwubramkowe prowadzenie uzyskała w siedemdziesiątej trzeciej minucie, kiedy podanie Frankowskiego na gola zamienił Pater. Bramka Wojciecha Kowalczyka na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry nic już nie mogła zmienić. Biała Gwiazda mistrzostwo w roku jubileuszu 95-lecia klubu świętowała przy Łazienkowskiej.

Ostatni raz Wisła cieszyła się z domowego zwycięstwa nad warszawskim zespołem jesienią 2013 roku. Wtedy doszło do spotkania, które na długo zapadnie w pamięci wszystkim, którzy tamtego dnia udali się na stadion przy ulicy Reymonta. 6 października 2013 roku przy komplecie publiczności Biała Gwiazda pokonała Legię-ówczesnego mistrza Polski i lidera tabeli. Wisła rozegrała bardzo mądry mecz, taktycznie przeważała nad warszawskim zespołem, który odczuwał jeszcze na własnej skórze mecz z cypryjskim Apollonem Limassol, przegrany 3 października przy Łazienkowskiej 0-1. Katem Legii okazał się Paweł Brożek, który w osiemdziesiątej drugiej minucie meczu wykorzystał dobre podanie Łukasza Garguły i pokonał Wojciecha Skabę. Zresztą ten piłkarz ma „patent” na stołeczną jedenastkę-strzelił jej dwanaście goli, czyli najwięcej ze wszystkich piłkarzy Wisły w historii. Po meczu trzydzieści trzy tysiące kibiców fetowało sukces krakowskiego zespołu. Jak na razie ostatni, ale w myśl przysłowie „co się odwlecze…”.

Wisła z Legią zmierzyła się w lidze 153 razy, Biała Gwiazda wygrała 58 spotkań przy 40 remisach i 55 porażkach. W ramach rozgrywek o Puchar Polski w trzech meczach dwukrotnie padł remis, raz wygrała Wisła. W Pucharze Ligi w sześciu meczach zanotowano po dwa zwycięstwa, remisy i porażki każdej z drużyn. W jedynym meczu o Superpuchar Polski lepsza okazała się Legia Warszawa.
W sumie na 163 mecze Wisła wygrała 61 razy przy 45 remisach i 57 porażkach.

Powyższy artykuł został opublikowany w październikowym wydaniu magazynu R22. Statystyki zostały zaktualizowane