Weekendowe granie siatkarek Wisły 12-13.10
W miniony weekend siatkarki Wisły Kraków zagrały w rozgrywkach 2 Ligi Małopolskiej...
Przegląd Prasy.
Już za kilka godzin piłkarze Białej Gwiazdy wybiegną na murawę w Gdańsku. Zanim jednak to nastąpi warto zapoznać się z tym co na temat Naszego Klubu można było przeczytać w ostatnich dniach w prasie.
We środowym wydaniu „Gazety Krakowskiej” można było przeczytać artykuł Bartosza Karcza na temat Tomasza Cywki. Sam pomocnik Białej Gwiazdy w rozmowie z krakowskim dziennikarzem przyznał między innymi: „– Od samego początku zauważyłem, że trener Carrillo widzi mnie na pozycji pomocnika – mówi Tomasz Cywka. – Nie mam z tym żadnego problemu, bo większość kariery grałem jako pomocnik. Cieszę się, że wracam na tę pozycję, choć oczywiście zawsze będę grał tam, gdzie trener mnie widzi. Zawodnik nie kryje, że rola pomocnika bardziej mu odpowiada. Tłumaczy to w następujący sposób: – Dwa lata występowałem na prawej obronie, a dziesięć czy nawet dwanaście lat grałem w środku pomocy.” Występujący z numerem 19 na plecach futbolista podzielił się także swoją opinią na temat nowego ustawienia jakie wprowadził do zespołu Białej Gwiazdy Joan Carillo. „Gramy trójką w pomocy w linii. W podobnej konfiguracji zdarzało mi się już grać w Anglii, choć wtedy było to trochę inne ustawienie, bo lekko cofnięty był typowy defensywny pomocnik. Czasami tych defensywnych pomocników było dwóch, a jeden bardziej ofensywnie usposobiony zawodnik występował przed nimi. Tak to wyglądało m.in. w Debry, w Burnsley. Teraz mamy grać w linii i naszym zadaniem jest zabezpieczenie całej szerokości boiska. To coś innego, nowego, ale muszę przyznać, że ciekawego. Myślę, że z każdym meczem sparingowym wyglądało to lepiej w naszym wykonaniu, ale tak naprawdę liga pokaże, jak będziemy się prezentować.”- mówi Cywka.
W czwartkowym „Przeglądzie Sportowym” z kolei opublikowano wywiad Michała Treli z Michałem Buchalikiem. W rozmowie zatytułowanej „NAŚLADOWANIE MANUELA NEUERA NIE POPŁACA” nasz golkiper dzieli się swoimi przemyśleniami na temat swojej gry.
Miniony rok kończył pan jako rezerwowy. Kiko Ramirez chyba niezbyt dobrze wyszedł na tym, że posadził pana na ławce, bo po jednym meczu bez pana został zwolniony.
Michał Buchalik: Taka była decyzja trenera. Musiałem się z nią pogodzić, choć uważam, że nie powinienem po jednym meczu siadać na ławce. Trzeba to jednak było uszanować. Nie wiem, co by było, gdybym został. Może niedużo by się zmieniło. Faktycznie wyszło jednak tak, że trener tuż po tym spotkaniu został zwolniony. W kolejnych spotkaniach też nie zagrałem, bo trener Radosław Sobolewski zachował się fair wobec Juliana Cuesty. Zagrał z Wisłą Płock dobrze i nie było potrzeby, by go zmieniać. Byłem przygotowany na to, że nie zagram w derbach. Gdyby było inaczej, byłaby to dla mnie duża niespodzianka.
Teraz jednak wszystko wskazuje na to, że znów będzie pan numerem jeden. To chyba dobry koniec okresu przygotowawczego, który zaczął się od kontuzji? W przeszłości zdarzało się już dwa razy, że w trakcie przygotowań doznawał pan urazów, w wyniku których klub ściągał nowych bramkarzy.
Michał Buchalik: Trochę zadrżało mi serce, gdy w trakcie obozu pojawił się uraz, przez który jakiś czas nie mogłem trenować. Na szczęście nie okazał się poważny i już po dwóch dniach mogłem wrócić do treningów. Ulżyło mi, bo przypomniały mi się poprzednie okresy przygotowawcze, ale w głowie miałem raczej optymistyczne myślenie. W jednym sparingu zagrał Kacper Chorążka, ale potem broniłem już tylko ja.
Tej zimy sprawiał pan wrażenie głośniejszego, niż zwykle. Co się stało?
Michał Buchalik: Muszę dużo podpowiadać kolegom, bo takie są wymagania trenera. Dużo zależy od bramkarzy. Mamy kierować całą linią defensywną, pomagać innym zawodnikom, bo widzimy najwięcej. Trener będzie nas z tego rozliczał. Na boisku jestem zupełnie innym człowiekiem, niż poza nim. Lubię, gdy drużyna żyje na boisku, bo wtedy wszyscy są maksymalnie skoncentrowani. Jeśli będzie to wyglądało tak, jak w sparingach, to o defensywę jestem spokojny.
To chyba nie jedyna zmiana. Trener Joan Carrillo chce, by bramkarze grali znacznie dalej od bramki, niż dotychczas. Jak pan to odbiera?
Michał Buchalik: Gdy zmienia się ustawienie, niektórzy mogą myśleć, że bramkarzy to nie dotyczy, bo cały czas grają na tej samej pozycji. Ale to nie jest prawda. My też musimy się przestawić na inne granie. Z treningu na trening wyglądało to coraz lepiej i wierzę, że przeniesiemy to na ligę.
By lepiej się przygotować do takiego stylu gry, oglądał pan w zimie archiwalne występy Manuela Neuera, słynącego z odważnej gry poza polem karnym?
Michał Buchalik: Nie ma co ukrywać, że jest najlepszy w grze nogami, ale nie dajmy się zwariować. W mojej grze nie chodzi o bieganie gdzieś poza pole karne i próbowanie ratowania każdej sytuacji. Jeśli jest taka możliwość, staram się pomóc z dala od bramki, jednak nie wariuję. Paru bramkarzy po ostatnim mundialu zaczęło grać wyżej i źle się to kończyło. Grunt to być skutecznym. Naśladowanie Neuera nie popłaca.