Wrócił…

Źródło: TS Wisła
Data publikacji: 20 stycznia 2019

Pojedynki Wisły z Garbarnią nie miały co prawda takiego ciężaru gatunkowego jak krakowska Święta Wojna niemniej jednak nie można było nigdy tych meczów nazwać nieciekawymi. Był taki czas, kiedy na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku obydwa zespoły rywalizowały ze sobą o mistrzostwo Polski. Kiedy z kolei Wisła po raz pierwszy w swojej historii opuściła szeregi ekstraklasy i była zmuszona grać w sezonie 1964/65 w ówczesnej drugiej lidze obydwie drużyny zmierzyły się ze sobą na Ludwinowie. Piątego września 1964 roku doszło do fascynującego meczu w obecności dwudziestu tysięcy ludzi, w którym z jednej strony mogliśmy zobaczyć w barwach Białej Gwiazdy Władysława Kawulę, Fryderyka Monicę czy Ryszarda Budkę, z drugiej chociażby zaczynającego karierę piłkarską Roberta Gadochę. Lewoskrzydłowy Orłów Górskiego strzelił zresztą wtedy wyrównującą bramkę dla Garbarni w dziewięćdziesiątej minucie a cały mecz zakończył się remisem 3-3. Tyle o historii…

Wczorajszy pojedynek obydwu zespołów nie był spotkaniem oficjalnym, jego rezultat nie będzie liczył się do statystyk i nie przeczytamy relacji z jego przebiegu chociażby w Encyklopedii Piłkarskiej FUJI Andrzeja Gowarzewskiego. Jednak dla wielu ludzi, którzy noszą Białą Gwiazdę w sercu było to widowisko wyjątkowe…

Po niespełna dwunastu latach w koszulce Wisły wystąpił znów Jakub Błaszczykowski. W samo południe jako kapitan zespołu wyprowadził na murawę swoich kolegów. Kuba zagrał tylko pierwsze czterdzieści pięć minut, ale jego występ i tak wywołał ogromne poruszenie. Trudno się zresztą temu dziwić bo mamy do czynienia z postacią wyjątkową pod każdym względem. Na Reymonta wraca bardzo dobrej klasy piłkarz, ale przede wszystkim wielki człowiek. Rekordzista pod względem występów w reprezentacji Polski Wisłę po prostu kocha. Pokazywał to zresztą od swoich pierwszych gier w barwach trójkolorowego zespołu. Kiedy po kapitalnych meczach w europejskich pucharach i bardzo dobrej postawie w reprezentacji narodowej prowadzonej przez Leo Benhakkera Kuba mógł przebierać w ofertach wybrał taką, która nie tylko pozwoliła mu rozwinąć się sportowo, ale i była najbardziej korzystna z punktu widzenia Wisły. Kiedy występował najpierw w Borussi Dortmund, a później w barwach Fiorentiny i VLF Wolfsburg nigdy nie odciął się od Białej Gwiazdy.
Zawsze interesował się losem drużyny z Reymonta, nieustannie podkreślając, że kiedyś do Krakowa wróci. Jak powiedział, tak zrobił…

Urodzony w Częstochowie futbolista wykazał się ogromną lojalnością do Wisły. Nie zapomniał o Białej Gwieździe w najtrudniejszym dla niej momencie, dwukrotnie wspierając krakowski klub poprzez udzielenie sporej pożyczki. Nieoceniona jest także deklaracja Kuby, który zdecydował się grać pod Wawelem za darmo, jeżeli tylko Wisła zagra w Ekstraklasie.

Kiedy 26 maja 2007 roku Jakub Błaszczykowski opuszczał murawę stadionu przy Reymonta oczom wszystkich kibiców zgromadzonych na stadionie ukazała się koszulka z napisem „Jeszcze tu wrócę”. Kraków czekał prawie dwanaście lat na chwilę, w której ponownie przywdzieje on trykot z Białą Gwiazdą na piersi. Na naszych oczach właśnie piszę się historia, a właściwie to tworzy ją dobry człowiek, który nie rzuca słów na wiatr, nie operuje sloganami i nie uprawia taniej socjotechniki. Po prostu pomaga Wiśle. Tak po prostu. Tak po ludzku…